DobRZY profesorOWIE i młodZI studenCI

Liczba mnoga rzeczowników męskoosobowych to rozległy relatywnie trudny temat. Dlatego postanowiłam mu poświęcić trochę więcej uwagi.

Wyjaśnijmy to raz jeszcze:

W liczbie mnogiej rzeczowniki w języku polskim dzielą się na męskoosobowe i niemęskoosobowe. Męskoosobowe – to te, które nazywają osoby płci męskiej dowolnego wieku i nic więcej. Niemęskoosobowe – to cała reszta rzeczowników, niezależnie od ich rodzaju w liczbie pojedynczej. Rzeczownik „stół” jest rodzaju męskiego, ale nie nazywa mężczyzny, a przedmiot, więc w liczbie mnogiej rzeczownik stoły będzie się odnosił do tej samej kategorii, co i rzeczowniki „dzieci”, „kobiety”, „miesiące”, „kwiaty”, „pomysły”, „nadzieje” itp.

Rzeczowniki męskoosobowe i odnoszące się do nich przymiotniki tworzą liczbę mnogą inaczej, niż niemęskoosobowe. Porównajmy:

dobra kobieta → dobrE kobiety
dobry mężczyzna → dobRZY mężczyźni

Rzeczowniki męskoosobowe mogą mieć w liczbie mnogiej cztery różne końcówki: -i, -y, -e, -owie. To, jaką końcówkę dostaje dany rzeczownik zależy od tego, na co się kończy jego temat. Oto tabelka z dokładnym opisem tych zasad:

 

Słowa „mężczyzna” i „Francuz” są wypisane oddzielnie, ponieważ są one bardzo nieregularne i nie ma innych rzeczowników, które mają takie same końcówki tematu i w liczbie mnogiej zachowują się identycznie.

Pragnę też wymienić kilka innych rzeczowników, które stanowią wyjątki i mają w liczbie mnogiej inne końcówki, niż wynika z tabelki:

brat →bracia
dzieciak → dzieciaki
ksiądz →księża

Oprócz tego warto zwrócić uwagę na fakt, że niektóre rzeczowniki mają dwie dopuszczalne formy liczby mnogiej:

  • wiele rzeczowników kończących się na -log (psycholog → psycholodzy/psychologowie; politolog → politolodzy/politologowie; socjolog → socjolodzy/socjologowie)
  • kuzyn → kuzyni/kuzynowie
  • profesor → profesorzy/profesorowie

W każdym przypadku obie formy są całkowicie poprawne i nie niosą w sobie żadnych różnic semantycznych.

Z własnego doświadczenia wiem, że studentom często jest łatwiej zapamiętywać nie tylko grupy zasad i nie same końcówki z ich zmianami, a całe listy konkretnych słów z tej grupy. Właśnie dla nich wypisałam około dwustu rzeczowników męskoosobowych wraz z ich formami w liczbie mnogiej:

Na koniec zostały nam przymiotniki, odnoszące się do rzeczowników męskoosobowych. Tu znowu najpierw daję wam tabelkę z zasadami, a potem długie listy przykładów do każdej grupy.

A teraz czas praktyki!

А теперь время практиковать!

Bezpłatne lekcje polskiego dla uchodźców

Rozumiejąc trudną sytuację, w której znaleźli się uchodźcy, którzy przyjechali do Polski, postanowiłam się podzielić swoją wiedzą i stworzyć grupę w celu przeprowadzenia 10 bezpłatnych lekcji, na których dam im podstawy języka polskiego.

Pierwsza grupa ruszyła pod koniec marca i jeszcze przed jej końcem ogłosiłam nabór do kolejnej. Aby dać możliwość nauki większej ilości osób zaczęłam nagrywać te lekcje, żeby również osoby nieobecne na lekcji mogły je obejrzeć. Kolejnym krokiem była decyzja o tym, by wrzucać te lekcje na youtube’a.

Zatem zapraszam! Kolejne lekcje będą się pojawiać w każdą środę, aż do zakończenia kursu!

 

Więcej czy bardziej? – oto jest pytanie

Więcej czy bardziej? – oto jest pytanie, na które nieraz moim studentom jest trudno odpowiedzieć, ponieważ obydwa słowa tłumaczą się na ich język jako jedno. Zastanówmy się więc nad tym, jaka jest różnica w ich użyciu w języku polskim.

Różnica jest na dobrą sprawę bardzo prosta. Słowo „więcej” jest stopniem wyższym od słowa „dużo”. Dlatego, jeżeli używamy go w jakimkolwiek kontekście, to znaczy, że jesteśmy w stanie dokładnie odpowiedzieć na pytanie „ile?” i dać odpowiedź w cyfrach. Na przykład:

Ania ma więcej kuzynek, niż Asia. Więcej – czyli ile? Ania ma ich pięć, a Asia trzy.
Ty byłaś więcej razy w Indiach, niż ja. Więcej – czyli ile? Ty byłaś w Indiach trzy razy, a ja jeden raz.
Tomek ma więcej pracy, niż Marek. Więcej – czyli ile? Tomek na skończenie pracy potrzebuje pięciu godzin, a Marek czterech.
Krysia zjadła więcej słodyczy, niż Maciek. Więcej, czyli ile? Krysia zjadła jedno opakowanie słodyczy, a Maciek pół.

Z tego wynika bardzo prosta, a jednocześnie ważna zasada gramatyczna: słowo „więcej” ZAWSZE się łączy z rzeczownikiem w dopełniaczu.

 

Z kolei słowo „bardziej” jest stopniem wyższym od słowa „bardzo” i wyraża intensywność, a nie ilość. Kiedy więc używamy słowa „bardziej”, nie możemy nic wyrazić w cyfrach, bo mówimy albo o charakterystyce czegoś (bardziej kolorowy, bardziej wykształcony, bardziej zniszczony) albo o uczuciach (bardziej mi się podoba, bardziej go nie lubię, bardziej mnie fascynuje).

A teraz poćwiczmy te zasady w praktyce!

Tekst ekonomiczny na poziomie B2

Dzisiaj proponuję tekst dla tych, którzy już mają niezły poziom polskiego i chcieliby poczytać coś na odpowiednim poziomie. Wszyscy wiemy, że tematy takie, jak rodzina, mieszkanie, podróże czy zdrowie są dobrze opracowane w wielu podręcznikach. Czego w nich brakuje? Tematów poważniejszych, ale niemniej ważnych, jak na przykład finanse i gospodarka.

Dlatego polecam waszej uwadze tekst o bezwarunkowym dochodzie podstawowym (BDP). Tekst pochodzi w całości ze strony https://finanse.rankomat.pl/poradniki/bezwarunkowy-dochod-podstawowy/

Ponieważ artykuł oryginalny jest bardzo długi, postanowiłam go nieco skrócić, nie zakłócając przy tym jednak jego sensu i treści. Pod tekstem tradycyjnie znajdziecie ćwiczenia na zrozumienie tekstu czytanego i na ciekawsze kolokacje użyte w artykule.

Banknoty z kapelusza — czym jest bezwarunkowy dochód podstawowy?

„Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy” — powiedzenie znane z PRL ma szansę wrócić na salony. Dlaczego? Przez coraz większą popularność bezwarunkowego dochodu podstawowego (BDP), czyli pieniędzy za darmo i to dla wszystkich — przynajmniej w teorii. W modelu BDP w najprostszym rozumieniu chodzi o to, że państwo zapewnia każdemu swemu obywatelowi środki finansowe wypłacane niezależnie od dochodu i sytuacji finansowej. Jest on bezwarunkowy, bo beneficjent nie musi spełniać kryteriów związanych z jego sposobem życia lub stanem posiadania. Co więcej, otrzymując wsparcie w ramach BDP, osoba może swobodnie pracować i uzyskiwać dochody z innych źródeł.

Stopień edukacji wpływa na poparcie BDP

Biuro Analiz, Dokumentacji i Korespondencji Kancelarii Senatu przytacza opublikowany w 2017 roku Europejski Sondaż Społeczny, z którego wynika, że w Rosji poparcie dla uniwersalnego dochodu wynosi 73,2%, a w Norwegii jedynie 33,7%. Mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej bardziej entuzjastycznie myślą o BDP i ten model popiera 65% Słoweńców, 58,5% Polaków, 52,2% Czechów. Młodszy wiek i niższy stopień edukacji korelowały z wyższym poparciem dla wprowadzenia dochodu gwarantowanego.

Helweci mówią – nie!

Tu warto też wspomnieć o Szwajcarach, którzy w 2016 roku decydowali w referendum, czy państwo ma im wypłacać miesięcznie 2,5 tys. franków szwajcarskich (obecnie 9,5 tys. zł) dla dorosłych i 625 franków szwajcarskich (2,4 tys. zł) dla dzieci do 18. roku życia. Okazało się, że aż 76,9% Szwajcarów nie chciało tych pieniędzy.

Po co nam bezwarunkowy dochód podstawowy?

Pieniądze z BDP mają zapewnić możliwość minimalnej egzystencji, ale nie tylko. Zwolennicy tego modelu od zawsze powtarzają, że chodzi tu o walkę z ubóstwem, a co za tym idzie z przestępczością, która bardzo często z ubóstwem idzie w parze. Bezwarunkowy Dochód Podstawowy ma też wyrównywać szanse rozwoju w społeczeństwach oraz poprawiać jakość życia mieszkańców. Współcześnie pieniądze dla każdego są również pomysłem łagodzenia negatywnych ekonomicznych skutków robotyzacji i automatyzacji pracy.

Pieniądze dla wszystkich to utopia

Skąd pomysł, aby za darmo rozdawać obywatelom pieniądze? Idea BDP ma swoje początki w ok. 1516 roku, kiedy to angielski myśliciel, pisarz i polityk Tomasz Morus (Thomas More) opublikował swoją książkę „Utopia”, a właściwie „Książeczka zaiste złota i niemniej pożyteczna jak przyjemna o najlepszym ustroju państwa i nieznanej dotąd wyspie Utopii”. Jego wizja lepszego, sprawiedliwszego ustroju zakładała co prawda brak własności prywatnej, ale autor bardzo mocno podkreślał fakt, że to brak istotnych nierówności społecznych może prowadzić do harmonijnego i pokojowego rozwoju.Każdy człowiek ma prawo do dóbr naturalnych Innym ważnym myślicielem, którego uznaje się za prekursora BDP, był brytyjski pisarz doby oświecenia Thomas Paine. To człowiek, który czynnie uczestniczył w rewolucji amerykańskiej i jest
stawiany w gronie ojców założycieli USA oraz traktowany jako jeden z prekursorów liberalizmu. Paine w książce „Agrarian Justice” (1797) tłumaczył, że zyski z podatku od własności ziemskiej są dobrem wspólnym, bo każdy człowiek ma naturalne prawo do dóbr naturalnych. Każdy posiadacz ziemi powinien płacić rentę gruntową, którą rząd powinien wydawać na wspólne cele całej społeczności.

XX wiek pokochał bezwarunkowy dochód podstawowy

Prawdziwy boom na BDP zaczął się w XX wieku. W 1920 roku Dennis Milner, członek brytyjskiej Partii Pracy, przedstawił pierwszą propozycję dochodu podstawowego w dzisiejszym rozumieniu, ale jego pomysł nie zyskał aprobaty. BDP wszedł na salony w latach 80. za sprawą takich tuzów jak Jan Tinbergen, Milton Friedman, James Meade, Herbert Simon, James Tobin, Götz Werner, czy Robert Solow. Warto zaznaczyć, że Martin Luther King był także gorącym zwolennikiem BDP. James Meade, noblista w dziedzinie ekonomii, to jeden ze zwolenników BDP na poziomie minimum socjalnego pozwalającego jednostce na przeżycie. Według Meade’a bogaci przedstawiciele społeczeństw posiadają liczne dobra nie tylko dzięki swojej pracy, ale przez fakt bycia częścią konkretnej społeczności zamieszkującej dany obszar. Bardzo ważna jest też
„zbiorowa praca i innowacyjność”, czyli np. praca kobiet wychowujących dzieci, która nie jest brana pod uwagę przy wynagrodzeniach w systemie gospodarki kapitalistycznej.

Praca w czasach sztucznej inteligencji

Bill Gates popiera ideę BDP, ale twierdzi, że na taki model musimy jeszcze poczekać, bo obecnie społeczeństwa nie są wystarczająco bogate. Elon Musk w wywiadzie dla CNBC powiedział: — W wyniku postępującej automatyzacji wszyscy będziemy musieli mieć zapewniony bezwarunkowy dochód podstawowy albo coś w tym stylu. Nie jestem pewien, co będziemy robić. Zyskamy dużo więcej czasu na interesujące i bardziej skomplikowane zadania niż zwykła praca. Musimy nauczyć się żyć w świecie zdominowanym przez sztuczną inteligencję. To spore wyzwanie.

Niesprawiedliwy podział dóbr

Według Marc’a de Basquiat i Gaspard’a Koeniga, którzy postulują wprowadzenie BDP we Francji, państwo wydaje ok. 400 mld euro rocznie na cele społeczne, a i tak nie może poradzić sobie z biedą. W dodatku ok. 68% ubogich osób, które powinny otrzymywać świadczenia społeczne, nawet o tym nie wie. Co więcej, zwolennicy BDP twierdzą, że nie można zmuszać ludzi do pracy, która ma przynieść im pieniądze na utrzymanie się. Trzeba odwrócić powszechnie przyjęte zasady i dać ludziom darmowe środki, aby praca stała się wolnym wyborem, a nie przymusem.

Bezwarunkowo pójdziemy wszyscy z torbami

Oddajmy głos przeciwnikom BDP, którzy są zdania, że rezygnując nawet z obecnych systemów socjalnych, i tak nie skumulujemy wystarczającego kapitału na urzeczywistnienie takiego modelu. W USA wprowadzenie dochodu bezwarunkowego wymagałoby dwukrotnie większych nakładów finansowych z budżetu w stosunku do obecnych kosztów na cele socjalne — ten hipotetyczny program kosztowałby 3 biliony dolarów rocznie.Oponenci BDP zauważają też, że idea, która ma zasypywać nierówności społeczne, w istocie doprowadzi do pogłębiania tych różnic. Dlaczego? Problemem nie jest tylko to, że ludzie są biedni, ale cały globalny system ekonomiczny, który faworyzuje wielkie korporacje. Wprowadzenie BDP w jakimś stopniu pomogłoby najbiedniejszym poprawić swój los, ale i tak to najbogatsi byliby beneficjentami tego systemu — pieniądze z BDP będą wydawane na produkty i usługi, których właścicielami są wielkie firmy.

Dochód bezwarunkowo walczący z biedą

W latach 2008-2009 odmiana BDP nazwana „Basic Income Grant” miała być sposobem na walkę z biedą w namibijskiej miejscowości Omitara, w regionie Omaheke, której populacja to ok. 1 200 osób. Najbiedniejsi obywatele otrzymywali tam kwotę 10 euro miesięcznie. Pierwszym efektem wprowadzenia BDP było pozbycie się wstydu, który jest nieodłącznym elementem biedy — ludzie chętniej udzielali się w życiu społeczności. A co z ekonomicznymi skutkami? Nastąpił wzrost aktywności gospodarczej o 30% — rozkwitły mikroprzedsiębiorstwa. Bezrobocie spadło o 50%, a przestępczość o 40%. Odsetek gospodarstw domowych zagrożonych ubóstwem spadł z 76% do 37%. Programu nie kontynuowano z prostego powodu, skończyły się pieniądze.

Finlandia testuje dochód podstawowy

Fiński rząd w latach 2017-2018 wprowadził swoją wersję BDP. Losowo wytypowano 2000 osób w wieku od 25 do 58 lat, które w przeszłości pobierały zasiłek dla bezrobotnych. Każda z tych osób otrzymywała kwotę 560 euro miesięcznie — pieniądze nie były opodatkowane, a rząd wypłacał je nawet wtedy, jeśli beneficjent miał lub znalazł pracę w trakcie trwania programu. Całkowity koszt eksperymentu to 20 mln euro — gdyby każdy Fin miał otrzymywać 560 euro miesięcznie, koszty wzrosłyby do 11 miliardów euro, a to stanowi 5 procent fińskiego budżetu.

Poprawa zdrowia i dalszy brak chęci do pracy

Fiński rząd postanowił nie przedłużać funkcjonowania systemu. Osoby korzystające z dochodu podstawowego twierdziły, że poprawił się ich stan zdrowia, obniżył poziom stresu i zwiększył stopień zadowolenia z życia, ale pieniądze nie zachęciły ich do większej aktywności na rynku pracy, a taki był główny cel. Ohto Kanniainen, jeden z ekonomistów wdrażających program powiedział: — Potwierdziły się nasze obawy, że tak działający system nie zmieni zachowań bezrobotnych na rynku pracy.

Co dalej z bezwarunkowym dochodem podstawowym?

Obecnie przeciwnicy i zwolennicy BDP są zgodni, że jest to idea, którą nadal trzeba badać i analizować sens jej wprowadzenia. Nie można też przenieść rozwiązań, które zadziałały w jednym państwie do innego, bo tu bardzo ważny jest kontekst, sytuacja społeczna i ekonomiczna. Decyzja o tym, czy wprowadzić Bezwarunkowy Dochód Podstawowy, czy nie, powinna być gruntownie przemyślana, bo o wiele trudniejsze będzie wycofanie się z niej niż samo wdrożenie.

A teraz ćwiczenia!

Najpierw sprawdźmy wasze rozumienie przeczytanego tekstu.

Na koniec proponuję sprawdzić kilka kolokacji z tekstu.

 

Słów kilka o przesądach – test audio

W wielu krajach i kulturach ludzie boją się liczby 13, szukają czterolistnej koniczynki i uważają kominiarza za symbol szczęścia.

Ale czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, skąd się wzięły niektóre przesądy? Postanowiłam przeanalizować pochodzenie dwóch z nich, bardzo popularnych w Polsce. Wysłuchajcie nagrań audio i odpowiedzcie na pytania, żeby sprawdzić, czy wszystko zrozumieliście. Pod każdym testem znajdziecie pełny skrypt nagrań.

Nagrania do dzisiejszego posta zostały wykonane przez Berenikę Borkowską, która pomimo wielu poważnych problemów zdrowotnych nieustannie rozwija swoje talenty. Jednym z nich jest recytacja wierszy. Właśnie w tej dziedzinie Berenika regularnie zajmuje wysokie miejsca w konkursach na różnych szczeblach. W swoim niedawnym poście opowiadałam wam o marszu charytatywnym dla Bereniki, w którym wzięłam udział. Dziś przypominam wam, że dzięki mojej własnej akcji charytatywnej możecie wesprzeć Berenikę, umawiając lekcję ze mną!

 

[spoiler title=”skrypt”]

Czy wiecie, skąd się wziął przesąd?

Jednym z najstarszych przesądów, ale wciąż popularnych, jest „pukanie w niemalowane drewno”. By poznać jego genezę należy udać się w podróż do zamierzchłych czasów epoki celtyckiej.

Wierzono wówczas, że drewno jest obdarzone niezwykłą mocą odpędzania zła, a sam las był pełen roślin posiadających specjalne właściwości. Odradzanie się drzewa na wiosnę – cykliczne opadanie i wzrost liści, uważano za mistyczne. Symbolizowało śmierć i ponowne narodziny.  Było więc przedmiotem kultu i miejscem, pod którym znoszono w podzięce ofiary, czy odprawiano czary, obrzędy. Korzenie drzew były z kolei portalem między światem ludzi a podziemnych duchów i stanowiły rodzaj łącznika między dwoma wymiarami.

To właśnie z tego powodu wywodzi się tradycja ubierania choinki na Boże Narodzenie, będąca pogłosem ofiar składanych drzewom. Jedna z teorii mówi o tym, że pukanie w drewno miało zbudzić z odwiecznego snu dobrych bogów, by wybłagać ich o szczęście, pomoc lub siłę do walki z przeciwnościami.

Przyczyniło się do tego, że współcześnie mówiąc z nadzieją o swoich zamierzeniach, dodajemy: „nie zapeszyć, odpukać”. My również nie chcemy zbudzić złych mocy i wierzymy, że dobre siły będą pełnić nad nami pieczę. Pragniemy, by nie ciążyło nad nami fatum, tylko otaczała nas ręka opiekuńczego bóstwa.

Druga ciekawa teoria zaś głosi, że bogowie podsłuchują ziemskie rozmowy i wykorzystują słowa przeciwko nam. Obroną przed tym było pukanie w drewno – dźwięk ten miał zagłuszać ludzkie dialogi, by nienawistne, pełne zazdrości moce nie mogły zniweczyć planów człowieka.      [/spoiler]

 

[spoiler title=”skrypt”]

Historia pewnego kominiarza

 

Co łączy kominiarza ze złotą rybką? Wydawałoby się, że nic szczególnego, ale okazuje się, że według wierzeń oboje przynoszą szczęście. Dlaczego akurat ten zawód ma tyle pozytywnych korelacji?

Dla lepszego zrozumienia przesądu należy najpierw pochylić się nad historią czyszczenia komina. Starożytni Rzymianie nie wiedzieliby, czym on jest i do czego służy. Dachy ich domów posiadały bowiem specjalnie wydrążone dziury, przez które unosił się dym z paleniska. Dzięki temu pomieszczenia nie były zadymione, lecz regularnie wietrzone.

Jednak z powodu złych warunków atmosferycznych i problemów z zadymieniem zdecydowano się na budowę pierwszych kominów. Wiele lat trwały testy ich kształtów i sposobów oczyszczania. Problemem było szybkie zapychanie i osadzająca się na nich sadza. Z tego powodu drewniane domy szybko zajmowały się ogniem, a liczne pożary były kataklizmem dla ówczesnych ludzi.

Z pomocą przyszła profesja kominiarza, zajmująca się znajomością obsługi i właściwego oczyszczania kominów. W pierwszych latach istnienia tego zawodu, jedynie bogaci mieszkańcy mogli sobie pozwolić na zatrudnienie fachowca. Dopiero z czasem zakres pracy kominiarzy się zwiększył i zaczęli świadczyć swoje usługi także na wsi.

To dzięki nim zmniejszyło się ryzyko pożarów, przez co stali się bohaterami dla ówczesnych ludzi, szanowani i obdarzeni czcią. Zaczęto nawet mówić, że spotkanie kominiarza przynosi szczęście. Ich widok wiązał się z poczuciem bezpieczeństwa i ratunkiem przed klęskami żywiołowymi.

Ugruntowało się to zwłaszcza w polskiej tradycji. Sądzono, że po spotkaniu kominiarza należy chwycić się za guzik – wtedy prastare moce przekażą właścicielowi szczęście. Dawniej ten gest wykonywały gospodynie na wsi przy stroju kominiarza, prosząc go o pomoc. [/spoiler]

 

Najoryginalniejszy prezent z Polski

Czy wy też lubicie przywozić przyjaciołom z podróży ciekawe i dobrze przemyślane prezenty, zamiast banalnych magnesów czy breloczków? W takim razie dzisiejszy tekst będzie dla was idealny. I oczywiście, nie obejdzie się bez ćwiczeń!

Czy chcecie podarować komuś bliskiemu odrobinę optymizmu? Ja nie żartuję, to jest całkiem możliwe! A wszystko dzięki wyjątkowemu kamieniowi, który nazywa się krzemień pasiasty. Nigdy o nim nie słyszeliście? Prawdę mówiąc, nie dziwi mnie to, bo jest to niezwykle rzadki kamień. Na tyle rzadki, że występuje tylko w jednym jedynym miejscu na świecie: w Polsce, a konkretnie w okolicach Sandomierza, na północny wschód od Gór Świętokrzyskich.

Krzemień pasiasty (ang. striped flint) jest jedynym znanym kamieniem, którego usłojenie przypomina toń wodną z fantastycznymi wzorami i liniami, jakby rysowanymi na jej powierzchni przez wiatr. Co ciekawe, jeśli uderzymy jednym kamieniem o drugi, wywołamy iskry. Prawdopodobnie właśnie to symboliczne połączenie ognia i wody spowodowało, że krzemień pasiasty długo uważano za kamień magiczny. Dlatego wydobywano go wyłącznie do celów kultowych i obrzędowych.

Wiemy na pewno, że krzemień pasiasty był wydobywany na ziemi sandomierskiej już na początku IV tysiąclecia p.n.e. Jest bardzo twardy i wytrzymały, więc idealnie nadaje się do wyrobu siekier i innych narzędzi. Ciekawy jest jednak fakt, że na siekierkach z krzemienia pasiastego, które do dziś znajdujemy w grobach z epoki neolitu, nie ma śladów użytkowania. Potwierdza to teorię o raczej rytualnym niż praktycznym zastosowaniu krzemienia. Ten kamień wkładano do grobów jako amulet, który miał pomagać nieboszczykowi w innym świecie. Wiara w jego magiczne możliwości w pewnej mierze przetrwała do dziś, jest on bowiem nazywany kamieniem optymizmu. Uważa się, że dodaje on energii i sił fizycznych, wzmacnia witalność, usuwa zmęczenie, chroni przed negatywnymi wpływami. Czy to nie magia w czystej postaci?

Wielką miłośniczką krzemienia pasiastego jest m.in. Victoria Beckham, która jest znana ze słabości do rzeczy ekskluzywnych. Zastanawiam się, czy na przykład w imponującej kolekcji Królowej Elżbiety II znajdą się śliczności wykonane z naszego, polskiego diamentu?

Co ciekawe, odkąd zaprzestano produkcji rytualnych przedmiotów z krzemienia pasiastego, przez długi czas nie miał on innego zastosowania i był uważany za bezużyteczny pokład zalegający między warstwami cennego dla budownictwa wapienia. Dopiero w latach 70. XX wieku sandomierski złotnik Cezary Łutowicz wziął ten kamień na warsztat i tym samym zapoczątkował jego renesans. Dziś krzemień pasiasty jest szeroko wykorzystywany w jubilerstwie, wyróżniają go bowiem trzy najważniejsze cechy kamienia jubilerskiego: rzadkość występowania, dekoracyjność oraz twardość. Oprócz korali, kolczyków i zawieszek z ładnie wyszlifowanego krzemienia pasiastego, można znaleźć również piękne broszki w między innymi kształcie owadów, kwiatów, kotków czy aniołków. Jego finezyjne kształty stanowią stałe natchnienie dla jubilerów.